Uwielbiamy łamać schematy. A wszyscy wokół twierdzą, że Stary Rynek umiera. Nie mieści się nam jednak w głowie, że serce miasta, które bije tu od wieków, nagle mogłoby zamilknąć. Dlatego tu ulokowaliśmy naszą siedzibę – w powojennym bloku, który stoi w miejscu zburzonej synagogi. Każdy, łącznie z prezesem, musiał zakasać rękawy i chwycić za pędzel czy ścierkę. W końcu się udało. Otworzyliśmy galerię z malarzem, Robertem Sokołowskim. Mamy tu obrazy, ceramikę, tkaniny, sztukę użytkową, a nawet pamiątki. Ale nie tylko o sprzedaż nam chodzi. Planujemy warsztaty plastyczne, gliniarskie, dziennikarskie, autoprezentacji i zdrowego stylu życia. Będziemy pichcić ekologiczne potrawy i popijać kawę z kardamonem. A w leniwe przedpołudnia i nostalgiczne wieczory chcemy słuchać opowieści kamienic i bruku, uśpionych historii opowiadanych po polsku, rosyjsku, hebrajsku, niemiecku i romsku… Bo na Starym Mieście każdy kamień i dom mają swoje historie. Wystarczy zdmuchnąć kurz.